Mamy upamiętniać i równoprawnie traktować zarówno tych, którzy walczyli za Polskę jak i tych którzy przeciw niej i Polakom podnosili broń, tylko z tego powodu, ze część z nich mieszkała na objętej III Powstaniem Ślaskim ziemi, a ich przodkowie (lub osoby poczuwającej się do wspólnej z nimi tożsamości) żyją tu do dziś. Tak w skrócie wygląda sedno nowej historyczno-tożsamościowej narracji na Opolszczyźnie mającej, w duchu pojednania i wzajemnego szacunku, reprezentować ogół mieszkańców. Żeby jednak rozjaśnić meandry całego procesu, trzeba cofnąć się odrobinę w czasie.
Skąd wzięli się Niemcy w środku Polski?
Lata niemieckiego osadnictwa na Śląsku, germanizacji i kulturkampfu doprowadziły do sytuacji prawie całkowitego wyrugowania polskości ze Śląska. Ostatnie bastiony przetrwały w zasadzie na jego rubieżach, w tym na dzisiejszej wschodniej części Opolszczyzny. Bliskość Królestwa Polskiego, kultury polskiej a przede wszystkim Klasztoru Jasnogórskiego sprawiła, że żywioł (żywioł nie naród – czyli często nieuświadomiona narodowo ludność posługująca się gwarą języka polskiego) polski dotrwał do XX wieku. Co bardzo ważne na całym Dolnym Śląsku, poza pojedynczymi przypadkami traktowanymi w kategoriach ciekawostki etnograficznej , żyli już tylko Niemcy. Początek XX wieku przyniósł polskie przebudzenie narodowe czego wynikiem były Powstania Śląskie, choć oczywiście jakaś część polskojęzycznej ludności w tej części Śląska wolała dalej być obywatelami (drugiej kategorii ale jednak) państwa niemieckiego. Walczyli oni po niemieckiej stronie ( choć nie w takiej ilości jak po stronie polskiej) lub zachowali obojętność. Później możemy ich spotkać w różnych rolach m.in. jako tłumacze i strażnicy w obozach koncentracyjnych, żołnierze Wermachtu i SS. Często pomagali również Niemcom w identyfikacji i aresztowaniach walczących w powstaniach „rodaków” Po 1945roku podjęto decyzję o weryfikacji ludności na tzw. Ziemiach odzyskanych. Niemców, po negatywnych doświadczeniach z mniejszością niemiecką w Polsce, ale też w Czechach, postanowiono wysiedlić w nowe granice państwa niemieckiego. Kto chciał pozostać musiał wykazać się związkami z polskością i co ważne zadeklarować wierność narodowi polskiemu. Zrobili to oczywiście Ci którzy wierni Polsce byli wcześniej, ale też Ci którzy wierni byli już mniej, ale opuszczać swych domów nie chcieli. Co do wiarygodności deklaracji mieszane uczucie miały już same komunistyczne władze. Lata 80-te XX wieku przyniosły poluzowanie, często topornej i aroganckiej, propolskiej polityki w naszym regionie i stworzyły przestrzeń dla odrodzenia resentymentów proniemieckich – umiejętnie wykorzystywanych polityką paszportową i ekonomiczną przez same państwo niemieckie (czemu nie ma się co dziwić). III RP to już powolna, ale systematyczna i bardzo efektywna organizacyjnie budowa struktur „mniejszości niemieckiej” – autochtonów, najczęściej mieszkańców wsi, ludzi posługujących się na co dzień gwarą (narzeczem, dialektami) śląską języka polskiego. I choć historia mówi co innego, upatrującej w niemieckiej kurateli, gwarancji trwania i rozwoju lokalnej kultury śląskiej w jej opolskiej wersji.
Groby i modlitwa– pamięć i pomniki.
Od tablic drogowych po uhonorowanie prof. Franciszka Marka – współczesna polsko-„niemiecka”(dlaczego w cudzysłów mam nadzieje wyjaśniłem już wcześniej) bitwa o tożsamość regionu ma już prawie 30 lat i nie zanosi się na jej koniec. Wręcz przeciwnie. W trakcie Mszy św. poświęconej Powstańcom bp Czaja apeluje o wspólną modlitwę i PAMIĘĆ wobec wszystkich walczących stron powstania; w podobnym tonie wypowiadają się przedstawiciele mniejszości niemieckiej, a podpisują się pod tym działacze Kolacji Obywatelskiej (o PiS-ie będzie później). Wszystko to w duchu mistycznego pojednania. O co chodzi? Dotychczas mieliśmy do czynienia wyłącznie z możliwością upamiętnienia w postaci odrestaurowanych grobów walczących Niemców i modlitwy za ich dusze. Dziś mamy włączyć pamięć o walczących z Polakami Niemcach (szczególnie tych, którzy władali gwarą śląską języka polskiego) do wspólnej społecznej pamięci mieszkańców regionu. Subiektywne odczucia niemieckiej mniejszości na Opolszczyźnie mają się stać częścią, naszej wspólnej, JUŻ NIE TYLKO POLSKIEJ- ale wielokulturowej, obiektywnej wizji wspólnej przeszłości. Abstrahując, konsekwentnie odklejając się od polskości w stronę wielokulturowości, całkowicie od tego z kim walczyli, a przede wszystkim o co walczyli. Modlić się więc będziemy nie tyle za „ nieprzyjaciół swoich” co za „swoich- wspólnych” mieszkańców regionu; tak samo i upamiętniać i budować pomniki ( za które dziś służą groby przede wszystkim na górze św. Anny), składać wieńce…tylko czy to jeszcze będzie Polska?
Ludzi, których każe (karze?) się nam upamiętniać walczyli o to, żeby Górny Śląsk był niemiecki – z wszystkimi tego konsekwencjami. Jakimi? Dalszą germanizacją, marginalizacją polskości aż do terroru lat nazistowskich. Upamiętniając Powstańców Śląskich upamiętniam, nie tylko walkę o przesunięcie granicy, ale przede wszystkim o biologiczne i kulturowe przetrwanie. Upamiętniając walczących z nimi Niemców ( bez względu na to czy tu mieszkali, mówili gwarą czy nie) siłą rzeczy upamiętniamy najgorsze przejawy antypolskości. Jeśli więc miałoby to robić społeczeństwo polskie i państwo polskie ( jak również samorządy) to popadamy w swoistą paranoję. Paranoję, z której jedyną drogą wyjścia jest usunięcia przymiotnika polski z wyżej wymienionych określeń. Wynarodowienie społeczne i państwowe – coś czego zresztą doświadczamy również nie tylko w lokalnym wymiarze. Dlatego też na ten proces należy patrzeć z szerszej perspektywy głębszych zmian charakteru państw i społeczeństw. Tu na Opolszyżnie ma on bardziej jaskrawy wymiar.
Światowe Dni Wermachtu w Opolu
Idąc dalej i puszczając wodze fantazji (tylko fantazji mam nadzieję) upamiętniać zaczniemy dzielnych żołnierzy niemieckich walczących z powstańcami wielkopolskimi, może również z tymi warszawskimi. Kwiaty składać będziemy na pomnikach walczących we wrześniu 1939r., ofiarnych strażników obozów koncentracyjnych; poległych z rąk partyzantów. Dlaczego nie mielibyśmy tego robić? Jeśli powiemy A, nic już nie stoi na przeszkodzie, żeby dokończyć alfabet. A może, gdy już i my doświadczymy dobrodziejstw ubogacenia kulturowego będziemy składać kwiaty pod pomnikiem Sobieskiego, a 5 min później Husejna Paszy, mówiąc o pięknej, wielokulturowej odwiecznej chrześcijańsko-islamskiej Europie.
„My chcemy się tylko odwiedzać w szpitalach i składać kwiaty Freikorpsowi”
Mamy tu oczywiście do czynienia ze znaną z podobnych przedsięwzięć metodą „salami” choć już w fazie kilkunastu plasterków dalej. Jej specyfiką oprócz kamuflowania za nieprzejrzystą witryną przyszłości ostatecznych celów jest postępująca agresja i arogancja w przestrzeń stworzoną ustępstwami i pobłażliwością. Od internetowych wyzwisk pod adresem powstańców ( bandyci, zielone ludziki, terroryści) i Polaków mieszkających na Śląsku (wschodnia dzicz, prymitywy) przez systematyczną germanizację pod przykrywką, po odrzucenie wniosku po honorowe obywatelstwo województwa dla prof. Marka i brak upamiętnienia powstańców w Głogówku. Zresztą mniejszość niemiecka i tak trzyma pewien poziom w porównaniu do ich pobratymców z ruchów ślązakowskich. Taki jest faktyczny obraz „pojednania” i wielokulturowości na Opolszczyźnie.
Cieszy bezkompromisowe wystąpienie Prezydenta RP na górze św Anny, który chyba bardziej orientuje się w temacie niż niejeden lokalny pisowiec. Cieszą inicjatywy Prezydenta Wiśniewskiego, którego akurat w tym przypadku, ciężko oskarżyć o jakieś kunktatorstwo. Mowa o Pomniku Powstańczym i idąca za tym jawna propolska deklaracja, ale również o pomniku Władysława Opolczyka z ikoną Matki Boskiej Częstochowskiej – tej do której Ślązacy pielgrzymowali przez wielki, modląc się po polsku i dla których był to jedyny z polskością kontakt. Natomiast „ręce opadają” (nienawidzę tego określenia, ale jest chyba najtrafniejsze) nad polityka miłościwie nam panującej, „patriotycznej” partii rządzącej wobec Śląska. Brak jakiejkolwiek wizji (zdziwiony ktoś?), współpracy z organizacjami pozarządowymi, lokalnymi pasjonatami historii itd. Wyskoki od okazji do okazji – byle tylko ogrzać się w świetle reflektorów. Już to że wśród „wybrańców” pod Pomnikiem Czynu Powstańczego w trakcie wizyty Prezydenta RP nie znalazło się miejsce dla przedstawiciela działaczy patriotycznych ( i nie mówię tu broń Boże o sobie, tylko o takich osobach jak Pan Grzegorz Kamiński) mówi wszystko.
Ale to już temat na osobny post.
Prezes Stowarzyszenia Biało Czerwone Opole